Kontakt z nami

Brexit

#Brexit – „Siedem dni to w polityce dużo czasu”

DZIELIĆ:

Opublikowany

on

Używamy Twojej rejestracji, aby dostarczać treści w sposób, na który wyraziłeś zgodę, i aby lepiej zrozumieć Ciebie. Możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Nie tylko brytyjska premier Theresa May stoi obecnie na krawędzi klifu – podobnie jak jej niepopularny projekt umowy brexitowej. May, po zeszłotygodniowej fali dramatycznych rezygnacji, zdołała w ciągu ostatnich kilku dni zwiększyć swoje poparcie, zwłaszcza utrzymując w rządzie arcykrytyka Michaela Gove’a, pisze Martin Banks.

Nadal jednak stoi przed niezwykle trudną batalią, próbując przedłożyć projekt umowy o wystąpieniu przez brytyjski parlament. A jeśli nie uda jej się pozyskać wystarczającej liczby posłów do czasu głosowania w Izbie Gmin – prawdopodobnie w grudniu – cały dramat Brexitu może ponownie pogrążyć się w upadku.

Po pierwsze, po naprawdę burzliwych kilku dniach w Westminster, jakich większość ekspertów chętnie przyznaje, że nigdy wcześniej nie widziała, krótkie podsumowanie może się przydać.

Choć wydaje się, że minęła wieczność, zaledwie tydzień temu pani May zdobyła poparcie swojego gabinetu – lub najwyraźniej – dla projektu porozumienia, które toruje Wielkiej Brytanii drogę do opuszczenia UE w marcu przyszłego roku. To jednak wywołało minirewoltę, zwłaszcza w postaci rezygnacji Dominica Raaba, który jako sekretarz ds. Brexitu, jak na ironię, wynegocjował znaczną część umowy ze swoimi unijnymi odpowiednikami.

Ale porozumienie nie tylko musi przejść przez gabinet pani May, ale także zostać zatwierdzone przez parlament, a obecnie wśród tych, którzy twierdzą, że będą głosować przeciwko niemu, są DUP i Partia Pracy, wydaje się, że szanse na to są duże.

Tak zwaną irlandzką kwestią mechanizmu ochronnego pozostaje, jak poprzednio, dużą przeszkodę.

reklama

Wielka Brytania ma teraz trzeciego sekretarza ds. Brexitu, choć ze znacznie ograniczonymi uprawnieniami, ponieważ May zdecydowała się przejąć bezpośrednią kontrolę nad sytuacją.

Szczególnie fascynujące będzie sprawdzenie, czy przeciwnicy projektu, do których faktycznie należy Gove, zdołają zgromadzić wystarczającą liczbę kolegów, aby napisać listy wymuszające wotum nieufności wobec premiera.

Co najmniej 15% parlamentarzystów torysów musi napisać listy, aby wymusić głosowanie.

Nawet jeśli tak się stanie i będzie to wotum nieufności, nie odkładaj sprawy poza tę pozornie nieprzeniknioną i niewątpliwie godną zaufania premier, aby uniknąć kolejnego podważenia jej stanowiska. Robiła to teraz tak często, że słusznie zasłużyła na przydomek „teflonowego premiera” (nic się nie przykleja).

Kolejna ważna data na horyzoncie już za kilka dni – specjalnie zwołany szczyt UE w niedzielę 25 listopada – podczas którego przywódcy UE mają podpisać porozumienie.

Jeśli chodzi o UE, jak często powtarzała ostatnio kanclerz Niemiec Angela Merkel, porozumienie ogłaszane obecnie przez May i jej zwolenników (tak, jest ich) jest najlepszym, czego Wielka Brytania może oczekiwać.

Przesłanie ostatnich dni jest głośne i jasne: bierz albo zostaw.

I oczywiście jest pewien problem. Jeśli Izba Gmin zdecyduje się „zostawić” – zagłosować przeciwko projektowi – co się wtedy stanie?

Prawie na pewno postawiłoby to panią May w obliczu kolejnego wyzwania w zakresie przywództwa, a także rodzi widmo drugiego referendum, coś, co stale wykluczała.

Zwiększa to również prawdopodobieństwo Brexitu bez umowy, co będzie dotyczyć 3.5 miliona obywateli UE w Wielkiej Brytanii i 1.5 miliona Brytyjczyków w Europie, których status prawny, a wraz z nim ich przyszłość, może być zagrożony.

Tony Blair, były premier Wielkiej Brytanii, powiedział, że jedynym sposobem na wyjście z obecnego impasu jest drugie referendum, tzw. Głosowanie Ludu.

Były brytyjski minister ds. Europy pod rządami Tony’ego Blaira, Denis MacShane, uważa, że ​​May „stworzyła własny koszmar” i dodała: „Po czerwcu 2016 r. odmówiła zjednoczenia narodu, ale powtarzała hasła dotyczące twardego brexitu. W rezultacie zbyt wielu parlamentarzystów torysów uważało, że nie jest konieczne zjednoczenie podzielonej Wielkiej Brytanii wokół rozsądnego, pragmatycznego kompromisu. Teraz potrzebuje wsparcia dla takiego kompromisu opartego na opuszczeniu UE przez Wielką Brytanię pod względem politycznym, ale pozostaniu częścią UE pod względem gospodarczym, straciła poparcie zbyt wielu parlamentarzystów”.

W innym miejscu grupa posłów do Parlamentu Europejskiego napisała teraz do swoich kolegów w Parlamencie Europejskim, prosząc ich o poparcie wezwań do przedłużenia rozmów w sprawie Brexitu.

14 posłów do Parlamentu Europejskiego pochodzących z różnych grup politycznych w parlamencie twierdzi, że konieczne jest wykupienie większej ilości czasu, aby dać zarówno UE, jak i Wielkiej Brytanii czas na znalezienie zadowalającego rozwiązania.

Niektórzy z najbardziej zaciekłych krytyków projektu porozumienia wywodzili się z Partii Torysów pani May.

Charles Tannock, starszy poseł do Parlamentu Europejskiego torysów, nie jest pod wrażeniem obecnej sytuacji i powiedział tej stronie internetowej: „Gdybym miał spojrzeć w kryształową kulę, znaczące głosowanie w Izbie Gmin pod koniec grudnia lub na początku stycznia 2019 r. mogłoby równie dobrze zakończyć się porażką umowy o wystąpieniu rządu, powodując kryzys konstytucyjny, ponieważ Partia Pracy będzie mocno namawiać swoich parlamentarzystów, aby głosowali przeciwko niej”.

Członek ECR powiedział: „W przypadku braku porozumienia Partia Pracy będzie nalegać na wybory powszechne i wotum nieufności, co jest bardzo mało prawdopodobne, ale istnieje większa szansa, że ​​głosowanie obywateli lub (drugie referendum) zostanie przeprowadzone Zgoda."

Tymczasem Europa i Bruksela patrzą na chaos polityczny w Wielkiej Brytanii z mieszaniną zdziwienia i smutku. W końcu to Wielka Brytania, a nie blok, który wkrótce ma powstać 27, głosował za opuszczeniem klubu UE po 40 latach członkostwa. Osoby takie jak Tusk, Michel Barnier i Jean-Claude Juncker nadal bardzo chciałyby, aby Wielka Brytania, kluczowa potęga gospodarcza i militarna, pozostała.

Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk powiedział, że poczyniono przygotowania na scenariusz bez porozumienia, ale jest to „rezultat, którego mamy nadzieję nigdy nie zobaczyć”.

Tak, słyszeliśmy to już wcześniej, ale większość zgodzi się, że dramat Brexitu naprawdę osiągnął punkt krytyczny. To Harold Wilson powiedział kiedyś, że siedem dni to dużo czasu w polityce i podejrzewam, że wkrótce zobaczymy, co dokładnie miał na myśli były premier Partii Pracy.

Udostępnij ten artykuł:

EU Reporter publikuje artykuły z różnych źródeł zewnętrznych, które wyrażają szeroki zakres punktów widzenia. Stanowiska zajęte w tych artykułach niekoniecznie są stanowiskami EU Reporter.

Trendy