Kontakt z nami

EU

Problem leżący u podstaw demokracji w USA

DZIELIĆ:

Opublikowany

on

Używamy Twojej rejestracji, aby dostarczać treści w sposób, na który wyraziłeś zgodę, i aby lepiej zrozumieć Ciebie. Możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Prawie 150 milionów ludzi zagłosowało w ubiegłotygodniowych wyborach w USA - to niezwykła i historyczna frekwencja. Ludzie wybierali senatorów, członków Kongresu, członków ustawodawców stanowych i wielu innych osób piastujących urzędy. Nie wybrali następnego prezydenta ani wiceprezydenta USA. Obaj zostaną wybrani 14 grudnia, kiedy 538 prawie nieznanych osób spotka się w Kolegium Elektorów USA, zgodnie z umową wymyśloną przez Konwencję Konstytucyjną Stanów Zjednoczonych w 1787 roku, pisze Dick Roche.

Legalność Kolegium Elektorów była kwestionowana od dziesięcioleci. Było wielu, którzy go zreformowali. Obecnie piętnaście stanów USA prowadzi kampanię jego zniesienia.

Kiedy Konwencja Konstytucyjna zebrała się w 1787 r., Nie miała żadnego wzorca co do tego, jak należy decydować o przywództwie nowej republiki.

Członkowie Konwentu byli patrycjuszowską grupą o mieszanych uczuciach na temat demokracji. Ojciec Konstytucji ”James Madison odniósł się do„ niedogodności demokracji ”. Edmund Randolph z Wirginii mówił o potrzebie „wystarczającej kontroli przeciwko demokracji”. Inny przedstawiciel mówił, że „zło, którego doświadczamy, wypływa z nadmiaru demokracji”.

Członkowie Konwentu obawiali się, że obywatele nie znają postaci narodowych i pozostawieni samym sobie, ludzie mogą wybrać demagoga. Nie chcieli, aby Kongres wybrał prezydenta i martwił się o równowagę między dużymi i małymi państwami. Aby rozwiązać zagadkę, powołano komitet. Powstał pomysł Kolegium Elektorów, elitarnego organu, który decydowałby, kto byłby najbardziej odpowiednim przywódcą. Poza ustaleniem liczby elektorów, które mają być wyznaczone przez każdy stan i szczegółami, kiedy i gdzie kolegium powinno spotkać się z Konstytucją Stanów Zjednoczonych, milczy na temat sposobu wyboru elektorów lub prowadzenia obrad.

Dzisiejsze Kolegium Elektorów składa się z 538 elektorów. Stanom przyznaje się głosy kolegialne na podstawie ich reprezentacji w Kongresie. Kiedy wyniki wyborów zostaną zatwierdzone, stany, z dwoma wyjątkami, przydzielają swoje głosy w kolegium partiom politycznym na zasadzie „zwycięzca bierze wszystko”. Po zwycięstwie Joe Bidena w Kalifornii, 55 głosów stanowej Kolegium Elektorów trafi do Demokratów. 29 głosów Florydy trafi do Republikanów po zwycięstwie Trumpa. Dwa stany, Maine i Nebraska, przydzielają dwa głosy kandydatowi, który wygra głosowanie powszechne w tym stanie, i jeden głos zwycięzcy z każdego okręgu wyborczego.

reklama

Partie polityczne decydują o tym, kto pójdzie do kolegium. Wyborcy zobowiązują się głosować na kandydatów swojej partii. Jednak Wyborcy mogą stać się „niewiernymi elektorami” i oddawać „dewiacyjny” głos na dowolną osobę. Co dziwne, nie ma żadnych przepisów konstytucyjnych ani federalnych dotyczących niewiernych wyborców. Pięć stanów nakłada kary na niewiernych wyborców. Czternaście stanów posiada przepisy prawne, które pozwalają na odwołanie dewiacyjnego głosowania i zastąpienie niewiernego elektora. Co dziwne, ustawodawstwo w dziewiętnastu stanach i Waszyngtonie zezwala na liczenie zboczonych głosów jako oddanych. Pozostałe stany nie mają ustawodawstwa dotyczącego niewiernych wyborców.

Kiedy Ruch Praw Obywatelskich lat 1960. rzucał światło na wadliwe struktury polityczne w Ameryce, senator Birch Bayh, demokrata z Indiany, rozpoczął kampanię mającą na celu zniesienie kolegium. Twierdził, że Amerykanie nie mogą „z dumą bić się w piersi i ogłaszać się największą demokracją na świecie, a jednocześnie tolerować prezydencki system wyborczy, w którym obywatele kraju nie głosują na prezydenta”.

Propozycja Bayha spotkała się z ogromnym poparciem w Izbie Reprezentantów Stanów Zjednoczonych, która została zatwierdzona przez prezydenta Nixona i uzyskała poparcie wielu państw, ale jak wszystkie wcześniejsze próby reform nie powiodła się. Propozycje zostały zabite przez segregacjonistów w Senacie Stanów Zjednoczonych.

Wybory prezydenckie w USA w latach 2000 i 2016 ponownie zwróciły uwagę na Kolegium Elektorów.

W 2000 roku kontrowersyjne przeliczenie głosów na Florydzie trafiło do Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. Przeliczenie, które groziło opóźnieniem poświadczenia wyborów, zostało wstrzymane przez Trybunał. Uznano, że George W. Bush pokonał Ala Gore'a. Bush wygrał Florydę 537 z prawie 6 milionów oddanych głosów. W rezultacie otrzymał 25 głosów Kolegium Elektorów Florydy: 2.9 miliona głosów Gore'a uznano za zero. Kiedy Kolegium Elektorów zebrało się 18 grudnia 2000 r., George W. Bush objął prezydenturę USA 5 głosami. W głosowaniu powszechnym Gore otrzymał pół miliona głosów więcej niż Bushfive

W 2016 r. Ponownie skupiono się na Kolegium Elektorów. Kiedy Kolegium zwołane 19 grudnia 2016 r. Donald Trump otrzymał 304 głosy na 227 Hillary Clinton, po raz piąty w historii USA, kiedy kandydat na prezydenta wygrał Biały Dom, przegrywając w wyborach powszechnych. Zwycięstwo w trzech stanach polowych bitwy w Michigan, Wisconsin i Pensylwanii przez cienkie jak papier marginesy dało Trumpowi zwycięstwo w Electoral College.

College podał tę wiadomość z innych powodów. W okresie poprzedzającym jego posiedzenie rozpoczęto wielką kampanię, która miała przekonać republikańskich wyborców do złamania obietnic i zagłosowania przeciwko Trumpowi. Złożono petycję z prośbą do Kolegium o wybranie Clintona. Republikańskim wyborcom zaoferowano wsparcie w złamaniu obietnic. Reklamy pojawiły się w gazetach. Osobowości z Hollywood nagrały wideo wzywające republikańskich wyborców do głosowania przeciwko Trumpowi. Montowano rajdy Anti Trump. Córka Nancy Pelosi, elektorka Demokratów z Kalifornii, zażądała, aby przed głosowaniem Kolegium odbyło się spotkanie informacyjne na temat rosyjskiej ingerencji. Magazyn Time argumentował, że Kolegium Elektorów zostało stworzone, aby powstrzymać „Demagogów takich jak Trump”.

Głosowanie w Kolegium dodatkowo wykazało wady systemu. Czterech wyborców Demokratów ze stanu Waszyngton, gdzie Hillary Clinton miała 52.5% poparcia wyborców, „oszukało”. Trzech głosowało na Colina Powella, a czwarty na Faith Spotted Eagle, starszego Siouxa i działacza na rzecz ochrony środowiska. Każda czwórka została następnie ukarana grzywną w wysokości 1,000 USD. Pani Clinton straciła także elektora z Hawajów, który głosował na Berniego Sandersa. Ponad 62% wyborców na Hawajach poparło Clintona.

Szeregi wybili dwaj republikańscy elektorzy z Teksasu, gdzie Trump zdobył ponad 52% głosów. Jeden z nich, Christopher Suprun, wyjaśnił w New York Times, że nie będzie głosował zgodnie z obietnicą, ponieważ uważał, że Donald Trump „nie kwalifikuje się do objęcia urzędu”.

Konstytucja Stanów Zjednoczonych wymaga, aby Kolegium Elektorów zbierało się w celu głosowania na Prezydenta i Wiceprezydenta w „pierwszy poniedziałek po drugiej środie grudnia” - 14 grudnia br. Wszystkie liczenie głosów, przeliczanie głosów i spory sądowe muszą zostać zakończone do 8 grudnia.

Gwałtowny pośpiech, by rozpowszechniać głosowanie pocztą, które odegrało bardzo ważną rolę w uzyskaniu głosów Demokratów, zaowocował szeregiem działań sądowych. Dokąd zaprowadzą, dopiero się okaże. Biorąc pod uwagę skalę większości w Bidenach, bardzo trudno jest dostrzec jakąkolwiek sprawę odgrywającą tak centralną rolę jak w 2000 r., Tylko czas pokaże.

Prawdopodobnie wydarzy się to, że Republikanie i Demokraci będą nadal walczyć o zasadniczo niedemokratyczny system wyborczy wymyślony między majem a wrześniem 1787 r., A reforma wyborcza w USA będzie nadal „odgrywać drugie skrzypce”, aby uzyskać partyjną przewagę polityczną.

Dick Roche to były irlandzki minister środowiska, dziedzictwa i samorządu lokalnego oraz były minister ds. Europejskich.

Udostępnij ten artykuł:

EU Reporter publikuje artykuły z różnych źródeł zewnętrznych, które wyrażają szeroki zakres punktów widzenia. Stanowiska zajęte w tych artykułach niekoniecznie są stanowiskami EU Reporter.

Trendy