W pierwszym dniu drugiej narodowej blokady koronawirusa można było zobaczyć tylko sporadyczne samochody lub furgonetki podróżujące szerokimi, wysadzanymi drzewami alejami przed Uniwersytetem Wiedeńskim, ratuszem i parlamentem oraz bardzo niewielu pieszych .
Teren wokół żydowskiej synagogi Stadttempel, gdzie rozpoczął się atak, był nadal odgrodzony i strzeżony przez policję z gotową bronią, a uzbrojeni funkcjonariusze kontrolowali samochody wzdłuż autostrady prowadzącej do iz lotniska.
Osoby zmuszone do wyjścia na zewnątrz do pracy opowiadały o swoim szoku z powodu przemocy.
„To szaleństwo, wszyscy się martwią. Życie nie jest już nic warte ”- powiedział taksówkarz Huseyin Gueluem, czekając na pasażerów na lotnisku w Wiedniu.
Wciąż wyraźnie wstrząśnięty wydarzeniami nocy, Gueluem porównał przemoc do bojowych ataków w Turcji. „Terror to terror, nie zna religii ani państwa” - powiedział.
Sprzedawca gazet na lotnisku, który chciał zachować anonimowość, również wspomniał o stracie psychicznej.
- To trochę za dużo - powiedział. „Atak, nowa blokada, w ogóle nie spałem tej nocy”.
Na teren wokół synagogi przybyli tylko dziennikarze i garstka ciekawskich mieszkańców.
„Czegoś takiego można było się spodziewać nawet w Wiedniu” – powiedział mieszkający w Wiedniu Josef Neubauer. "To duże miasto. Berlin, Paryż – to była tylko kwestia czasu.”
Niektórzy obawiali się skutków społecznych ataków.
„Ci ludzie chcą, aby islam był większy i większy, ale w rzeczywistości czynią go coraz mniejszym” - powiedział student Zaccaria Assalmonashev. „I dlatego go niszczą”.